Sobotnie spotkanie z Orłem, jak się spodziewaliśmy, nie należało do najłatwiejszych. Ostatecznie udało się wywieźć ze Służewa jakże cenne 3 punkty. Wzgórze odniosło kolejne zwycięstwo po bramce samobójczej.
Więcej informacji w rozwinięciu
Lepszego początku tego meczu chyba nie mogliśmy sobie wymarzyć. Już pierwsza akcja przyniosła bramkę. W 2 minucie Stanisław Chojnacki wbiegł w pole karne, znalazł sobie trochę miejsca i zdołał posłać piłkę w światło bramki, ta po drodze odbiła się od jednego z defensorów i ostatecznie zmylając bramkarza, zatrzepotała w siatce.
Gospodarze poczuli się wyraźnie pograżnieni zainstniałą sytuacją i od razu zaczęli grać bardzo ofensywnie. Do 10 minuty praktycznie tylko zawodnicy Orła byli przy piłce. Znakomicie spisujący się tego dnia Tomasz Rutecki wespół z Leszkiem Jelińskim bardzo pewnie zażegnywali kolejne szarże. Podczas pierwszej połowy nie dało się nie zauważyć częstych fauli na Bartoszu Ruteckim. Po jednym z rzutów wolnych dla naszej drużyny, Orzeł zdołał skontrować. Wyglądało to naprawdę groźnie, ale Krzysztof Dąbrowski przeciął podanie prostopadłe. W 19 minucie było bardzo blisko bramki wyrównującej. Igor Wochna został przelobowany, piłka zmierzała do pustej bramki, jednak znakomicie zachował się Tomek Rutecki, który asekurował golkipera i wybił ofiarnie futbolówkę głową z linii bramkowej. Ta interwencja zasługuje na ogromne wyróżnienie. Po rzucie rożnym i małym zamieszaniu, Przemysław Rutecki wybił piłkę, która powędrowała wprost do Mateusza Rosikiewicza. Ten postanowił zagrać samemu i pognał lewą stroną mijając kilku rywali, jednak ostatni obrońca faulował go. W 28 minucie Orzeł wyszedł z kolejną kontrą. Tym razem jeden z napastników znalazł się w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem, jednak piłka odskoczyła mu i Igor zdołał ją bez trudności złapać. Przez kolejne 10 minut piłka wędrowała od bramki do bramki, zawodnicy obu drużyn próbowali wariantu podań prostopadłych, jednak dobrze ustawieni bramkarze, nie dali im zbyt dużego pola do popisu.
W 41 minucie Stanisław Chojnacki ponownie dał o sobie znać. Półgórną piłkę uderzył z woleja. Zmierzała ona wpros za kołnierz nieco wysuniętego golkipera, wszyscy widzieli ją już w bramce, jednak ostatecznie wylądowała obok słupka.
Ostatnie 5 minut należało do gospodarzy, którzy praktycznie cały czas znajdowali się pod naszym polem karnym. Nasza defensywa jednak nie dała im podejść pod naszą bramkę i zawodnicy Orła musieli się zadowolić jedynie zwiększoną statystyką posiadania piłki. Do końca połowy najważniejsza z nich, czyli ilość zdobytych bramek pozostała po naszej stronie.
Po przerwie na boisku pojawił się Arkadiusz Bytner, który zmienił Mateusza Rosikiewicza.
Na początku drugiej połowy nieco groźnie zrobiło się ponownie pod naszym polem karnym, jednak skończyło się na strzale w jednego z obrońców. W 50 minucie Tomasz Olejnik w swoim stylu popisał się bardzo dobrym podaniem prostopadłym do Arkadiusza Bytnera. Ten postawił na uderzenie z pierwszej piłki, jednak tym razem skończyło się na rzucie rożnym.
53 minuta to zmasowany atak gospodarzy. Z przodu znalazło się aż 4 zawodników, którzy byli przy samej linii pola karnego. Tomek Rutecki nie pozostawił i tym razem złudzeń, kto powinien zostać uznany zawodnikiem meczu i przeciął podanie, podając piłkę głową do Igora.
W 58 minucie faulowany był jeden gospodarzy. Z 20 metra piłkę w pole karne dorzucał poszkodowany, jednak ta po strzale napastnika powędrowała obok bramki.
4 minuty później doszło do dość dziwnej sytuacji. Jeden z gości posiadał piłkę na środku boiska, był wyraźnie faulowany, jednak sędzia pozostał w tej sytuacji nie wzruszony. Nasi zawodnicy stali zdezorientowani, a w tym czasie Orzeł konstruował atak. Kolejny raz jednak przytomnie zachowali się obrońcy.
Do 75 minuty mogliśmy się nieco oszukac. Nie było wiadomo, czy jesteśmy na meczu piłki nożnej, czy może na korcie tenisowym. Piłka wędrowała od bramki do bramki, najczęściej w jej posiadaniu byli bramkarze obu zespołów. Sporadycznie gra była przerywana faulem, jednak po rzutach wolnych również futbolówka wędrowała wprost na rękawice golkiperów.
W 76 minucie gospodarze skonstruowali w końcu atak pozycyjny. Podeszli pod pole karne, jednak kto jak nie on. Dokładnie, myślimy o tym samym zawodniku. Tomek Rutecki doprowadził chyba po raz kolejny do załamania nerwowego ofensorów ze Służewa.
10 minut przed końcem spotkania Przemysław Rutecki był bliski zdobycia bramki. Znalazł się z piłką na lewej stronie, podszedł pod pole karne i oddał bardzo dobry, techniczny strzał. Wszyscy widzieli piłkę w siatce, ale ta odrobinę minęła się z bramką.
W 86 minucie bezradni zawodnicy Orła próbowali jeszcze ,,strzału rozpaczy“, jednak nic groźnego z tego nie wyszło. 2 minuty później na placu gry pojawił się Łukasz Drwięga, który zamienił się z Przemkiem Ruteckim.
Sędzia doliczył do regulaminowego czasu gry 3 minuty. Właśnie w ostatniej z nich serca podeszły nam do gardła. Jeden ze Służewian po raz kolejny postanowił strzelić z dystansu licząc na trochę szczęścia. Było bardzo blisko, bo piłka wylądowałą na naszej poprzeczce.
Na sam koniec zaistniała niegroźna w skutkach awantura między kibicami, a zawodnikami Orła, jednak sędzia pozwolił dokończyć mecz.
Ostatni raz arbiter zagwizdał chwilę później, kończąc to spotkanie. Tym samym odnosimy bardzo cenne zwycięstwo, na trudnym terenie. Derby powiatu należą do nas! Może same zawody nie stały na wysokim poziomie, ale z pewnością nie zabrakło emocji i walki. Zawodnicy obu zespołów byli wspomagani dopingiem przez kibiców zgromadzonych tego dnia licznie na trybunach. Mimo zwycięstwa Victorii Smólnik ze Zgodą Chodecz (3:1), wciąż pozostajemy więc na fotelu lidera. Kolejny mecz już w ten weekend, ponownie zagramy na wyjeździe, tym razem z drużyną z Lubrańca.